niemen corka
cieplejsza kobiete, kobiete bez przeszłosci, bez pamieci, kobiete, która tak głeboko zapadła mu w serce. Czy istotnie ktos próbował ja zamordowac? Ale kto? Dlaczego? I dlaczego Alex tak bardzo chciał, ¿eby on wprowadził sie do domu? Nick czuł, ¿e cos sie za tym kryje, miał wra¿enie, ¿e krok za krokiem daje sie wciagac w jakas pułapke. Dlaczego Marla, jak sie okazało, była tak uderzajaco podobna do Pam Delacroix, tej tajemniczej kobiety, której nikt nie znał? Czy Pam była przyjaciółka Marli? Znajoma? Kim, do cholery, była? Słyszał, jak ktos zamknał drzwi apartamentu, a potem zaczał schodzic po schodach. To na pewno Alex postanowił sie 267 jeszcze napic, tak jak przedtem on sam. Ale usiadł, znowu czujny. Przecie¿ Marla mówiła, ¿e ktos stał przy jej łó¿ku. Nachylał sie nad nia. Groził jej smiercia. Nick cicho wstał z łó¿ka, przeszedł przez pokój i otworzył drzwi na korytarz dokładnie w tej chwili, w której zamkneły sie drzwi windy. Z mocno bijacym sercem ruszył do apartamentu. Drzwi nie były zamkniete na klucz. Wszedł do sypialni, gdzie Marla wyczerpana spała jak zabita. Zacisnał zeby tak mocno, a¿ rozbolała go szczeka, i z trudem powstrzymał sie, by nie dotknac jej policzka. Sprawdził, czy wszystko w porzadku u Jamesa, a potem uchylił jeszcze drzwi do pokoju Cissy, kiedy nagle usłyszał cichy warkot silnika i szczek bramy gara¿u. Ktos wyje¿d¿a? W srodku nocy? Nick wszedł do pokoju Cissy i wyjrzał przez okno. Zobaczył jeszcze tylne swiatła jaguara, kiedy wóz zatrzymał sie przed brama wjazdowa. Kiedy sie otworzyła, jaguar skoczył do przodu, ruszył w dół ulicy i zniknał. Nick spojrzał na zegarek. Było wpół do drugiej nad ranem. Gdzie, do cholery, pojechał jego brat? Na spotkanie z kims. Ale z kim? I po co? To musi miec cos wspólnego z Marla. Kilka nastepnych dni wypełniało dotkliwe cierpienie i oszołomienie spowodowane srodkami przeciwbólowymi. Marla z wysiłkiem zmuszała do pracy zastałe miesnie. Tom, zgodnie z tym co mówił Alex, skrupulatnie przestrzegał godzin podawania leków, punktualnie przynosił te¿ tace ze zmielonym na papke jedzeniem, które Marla z trudem przełykała. Ilekroc czuła, ¿e zaczyna jej sie rozjasniac troche w głowie, zaraz ponownie ogarniała ja sennosc. Zasłony były teraz stale zaciagniete, swiatło przyciemnione, a pokój, 268 jak to sobie pewnego dnia mgliscie uswiadomiła, bardziej przypominał kaplice pogrzebowa ni¿ sypialnie. Marla przestała odró¿niac dzien od nocy i była tak osłabiona, ¿e z trudem poruszała sie o własnych siłach. Czuła jednak, ¿e cos jest nie w porzadku. Kiedy tylko zdawało sie jej, ¿e nabiera sił i jasniej mysli, zaraz od nowa zaczynała spowijac ja ta dziwna mgła, w której sie gubiła. Cały