kora w uwadze tvn
- Och, nie! - krzyknęła Malinda, wyrwała rękę i rzuciła się ku schodom. Jack biegł tuż za nią. Malinda przerażona zatrzymała się na piętrze. Woda, wydobywająca się spod drzwi łazienki, płynęła strumieniami wzdłuż korytarza. Jack błyskawicznie ocenił sytuację. Dom nie ogrzewany. Minusowe temperatury. Kiepska izolacja. Głupiec by zrozumiał, że po prostu woda zamarzła w rurach i rozsadziła je. Podłoga zaczęła się już wybrzuszać. Malinda nadal stała jak zamurowana. - Gdzie jest główny zawór? - Jack przejął inicjatywę. Musiał ją potrząsnąć za ramiona, żeby zrozumiała. - W piwnicy - odparła ledwo słyszalnym szeptem i dalej patrzyła na płynącą wodę. Jej rozpacz poruszyła serce Jacka. Niepotrzebny był mu jasnowidz, żeby poznać przyczynę. Kłopoty finansowe. Wyglądało na to, że Malinda ma ich aż za wiele. Ujął ją za łokieć i sprowadził po schodach, usuwając jej sprzed oczu obraz zniszczenia. - Wyciągnij chłopców z samochodu i posadź przed telewizorem - polecił delikatnie. - A ja zakręcę zawór. Wieszając w szafie sukienkę Malinda uznała umowę za korzystną dla obu stron. W domu zostaną przeprowadzone wszystkie niezbędne naprawy, ona będzie miała przez ten czas gdzie mieszkać, i to wszystko bez wydawania pieniędzy. Wyjęła z walizki bieliznę i zaczęła układać ją w komodzie. Do zakończenia remontu Jack będzie miał gosposię i opiekunkę do dzieci. Uczciwa wymiana usług. JEDNA DLA PIĘCIU 81 Czemu więc czuję się wystrychnięta na dudka?, pytała swego odbicia w lustrze. Bo Jack znowu postawił na swoim. Harował jak wół, przesuwał meble, zwijał dywany, wycierał wodę. Czy takiemu człowiekowi można powiedzieć - nie? I w dodatku wyczekał, aż wszyscy będą siedzieli przy stole i popijali gorącą czekoladę (Patryk na kolanach Malindy) i dopiero wtedy przedstawił swoją propozycję. Jak można odmówić, kiedy patrzą na ciebie cztery pary smutnych oczu, błagając, byś powiedziała: tak? Westchnąwszy zamknęła walizkę. Znowu czuła się wmanewrowana. - Potrzebujesz czegoś? W drzwiach stał Jack. Nie można było uciec przed tym człowiekiem. - Nie, dziękuję - odparła i uniosła walizkę. Jack natychmiast wyjął ją jej z rąk. Pokój jakby się skurczył. - Pracujesz w tę w sobotę? - zapytał stawiając walizkę na szafie. Bluza podjechała mu do góry ukazując nagie plecy. Malinda z trudem przełknęła ślinę. - Nie, w soboty pracujemy z Cecile na zmianę. - To dobrze. Będziemy mogli zabrać się za twój