Wyglądało to tak, jakby Diaz rozpłynął się w powietrzu?
- Przynajmniej wiem, jak wyszedł - powiedziała Milla, zdezorientowana. - Ale jak dostał się do środka? - Nie mam pojęcia - jęknęła Joann, opadając na najbliższe krzesło. - Jezu, nigdyw życiu tak się nie wystraszyłam! On tu pewnie był, kiedy przyszłam. Mógł zrobić wszystko, co tylko chciał! Milla obeszła wszystkie okna, sprawdzając, czy którekolwiek nosi ślady włamania. Nie musiała być detektywem, by stwierdzić, że okna są nienaruszone. Jakkolwiek facet tu wszedł, nie pozostawił żadnych wyraźnych śladów. - Nie mogę w to uwierzyć - Joann ciągle się trzęsła. - Ty po prostu siedziałaś i rozmawiałaś sobie z nim, zero nerwów! A to... przecież najbardziej przerażający człowiek, jakiego widziałam na oczy! an43 106 - Zero nerwów? - Milla przełknęła ślinę i też przysiadła na krześle. - Akurat. Tak mnie trzęsło, że musiałam usiąść. Bałam się, że nie ustoję. - Jakoś nie zauważyłam. Myślałam, że on zabije nas obie. Ten jego wzrok... Czułam się, jakbym patrzyła na własną śmierć. - Ale ostatecznie przeżyłyśmy. Co więcej, dzięki niemu mam informację, której szukałam od dziesięciu lat - Milla przymknęła oczy. - Arturo Pavón. Mam nazwisko. Nareszcie mam nazwisko! Czy ty wiesz, co to znaczy? Łzy zebrane pod powiekami znalazły wreszcie drogę ujścia i pociekły jej po policzkach. - Mam szansę odnaleźć dziecko. Pierwszy raz mam realną szansę! an43 107 -8- Impreza dobroczynna w Dallas udała się lepiej, niż można się było spodziewać. Poszukiwacze nie tylko zebrali sporo pieniędzy, ale jeszcze znaleźli sponsora: firmę komputerową, która obiecała dostarczyć im nowy sprzęt. Obrazy nowych, błyszczących komputerów tańczyły Milli przed oczami, ale to nie z tego powodu nie mogła zasnąć w hotelu. Wciąż była niesamowicie podniecona tym, co zdarzyło się rano. Czuła się, jakby przeszła bosymi stopami po rozżarzonych węglach i nawet się nie poparzyła. Była jak odurzona świeżą nadzieją. Chciała dzwonić do Davida, opowiedzieć mu wszystko, powiadomić, że wreszcie ma coś konkretnego: nazwisko porywacza, którego pomoże jej teraz namierzyć prawdziwy ekspert (bo jak inaczej mogła określić Diaza?). Chciała podzielić się z kimś swoim uniesieniem; czemu nie z ojcem Justina? Ale ostatecznie nie pozwoliła sobie na to. David nie był już jej mężem. Miał swoją rodzinę, a Milla bardzo nie chciała naruszać jej spokoju. Nie wiedziała - i nie pytała - jak żona Davida patrzy na pieniądze, które Milla dostawała od byłego męża. Starała się utrzymywać zdrowy dystans, tak by nie dać nowej pani Boone żadnych powodów do zdenerwowania. Nowej pani Boone? Milla roześmiała się cicho. Zona Davida