- Regent też będzie grał. - Córka poklepała go po ramieniu.
- O tak, on rzadko traci okazję do trwonienia angielskich pieniędzy! - Po przejściu do czwartej tury - wyjaśniła Parthenia - zwycięzca i jego partner wygrywają łącznie trzysta dwadzieścia tysięcy funtów, rzecz jasna minus dziesięć procent na biednych. - To niewielka cena za zaszczyt sprawienia pani satysfakcji - Michaił, wypowiedziawszy ten komplement, złożył jej ukłon na kontynentalną modłę. - Poczytuję sobie udział w turnieju za zaszczyt. Proszę mnie wpisać na listę. Westland po raz kolejny uszczypnął córkę w policzek. - Łatwo ci to przyszło, co? Gdy w ciasnym przejściu między stajniami rozgorzała walka, Becky nie mogła uwierzyć własnym oczom. Alec dokonywał istnych cudów. Zdumiewała ją jego zręczność, szybkość i zajadłość. Miał rację. Nie doceniła go. Drugi z Kozaków nadal usiłował odciągnąć ją na bok, ale ona oglądała się wciąż ze zdumieniem na Aleca, który dotrzymywał pola jednemu z najsilniejszych ludzi Michaiła. - Precz ode mnie! - syknęła, daremnie zapierając się nogami. Nagle obydwaj walczący wydali dziki okrzyk, a drugi Kozak na chwilę przestał się z nią szamotać. Alec znów trafił swojego przeciwnika, tym razem w biceps. Kozak zaklął w swoim ojczystym języku. Alec panował teraz nad sytuacją. Prześladowca Becky obserwował teraz walkę z zaskoczeniem i wzrastającym gniewem. Być może lojalność względem towarzysza znaczyła dla niego więcej od rozkazów Michaiła, bo przywiązał ją do słupka i pospieszył na pomoc kompanowi. - Alec, za tobą! - krzyknęła. Kozak ruszył ku walczącym. Było już jednak za późno, by uratować przeciwnika Aleca. W tejże chwili Anglik przeszył mu bowiem brzuch tak wspaniałym i sprawnym sztychem, jakby ćwiczył go od wielu lat. Becky wzdrygnęła się i odwróciła wzrok. Pierwszy z Kozaków padł z wyciem na kolana. Alec wyszarpnął ostrze z jego ciała i wyszedł naprzeciw nowemu wrogowi. Pierwszy osuwał się już twarzą na ziemię. Drugi nie zamierzał powtarzać błędu kompana. Sięgnął po pistolet. Alec uskoczył wprawdzie od razu, lecz Becky usłyszała jego przekleństwo i zrozumiała, że został trafiony. Zdołał jednak wyciągnąć własny pistolet i strzelić. Becky ujrzała, jak wielki Kozak się chwieje. Wysoka czapa spadła mu z głowy. Mężczyzna chwycił się za szyję, lecz jego krzyk urwał się nagle. Potem runął na ziemię. Zacisnęła powieki i wsparła czoło o słupek, do którego ją przywiązano, drżąc na całym ciele. Wokół zaległa głucha cisza. Czuła zawrót głowy, jakby miała zaraz zemdleć. Wiedziała, że Aleca dosięgła kula, lecz nie miała pojęcia, jak ciężko jest ranny. Nie mogła się zmusić do spojrzenia na niego. Bała się tego, co może zobaczyć. Własna bezradność doprowadzała ją do rozpaczy. Związana jak cielę prowadzone na rzeź, nie mogła się ruszyć. Jeśli Alec padł nieprzytomny, nie zdoła mu w niczym pomóc. O Boże, oby tylko przeżył... Nagle poczuła czyjąś rękę na ramieniu. Krzyknęła przeraźliwie. - Cicho! To tylko ja. - Nie jesteś ranny? Przecież on cię trafił... - Ledwie mnie drasnął. - Spojrzał na swój rękaw. Ziała w nim dziura, z której sączyła się krew. - Do licha! - zaklął. - Lubiłem ten surdut! - Jak możesz żartować w takiej chwili? - Uspokój się, to nic groźnego, ale musimy stąd uciekać. - Szybko uwolnił ją z więzów, przecinając węzeł. - Ci dwaj już nic nam nie zrobią - szepnął - ale szuka cię jeszcze dwóch innych. Odgłos strzałów naprowadzi ich na nasz ślad. Możesz biec? - Oczywiście. - Teraz, kiedy wiedziała, że nie jest poważnie ranny, poczuła się lepiej. - Tędy! - wskazał jej drogę. - Nie mam pojęcia, kim jesteś, ani o co tu chodzi. Musisz mi wszystko wyjaśnić. Zasłużyłem sobie na to. Widziała, że jest na nią zły, lecz nie mogła go winić. - No, chodźmy - mruknął. Biegnijmy na ukos przez stajnie! Usłyszeli za sobą