W ciągu ostatnich czterech tygodni kamerdyner
ani razu nie spytał go, jak minął dzień. Najwyraźniej pytanie było skierowane nie do niego. - Całkiem miło - odparł, podczas gdy Victoria ruszyła przez hol ku schodom. - Był bardzo pouczający. - Ha! - rzuciła markiza przez ramię. - Mogę zamienić z tobą słowo, Victorio? - zawołał. - Już zamieniłeś kilka. Dogonił ją i porwał na ręce. - Domagam się jeszcze kilku. - Postaw mnie! Natychmiast! - Nie. Jego pokoje znajdowały się w jednym końcu korytarza, jej w drugim. Po krótkim namyśle zdecydował się na neutralne terytorium i wszedł do biblioteki mieszczącej się naprzeciwko jego sypialni. Zamknął drzwi nogą i posadził żonę na sofie stojącej pod oknem. - Straszny z ciebie prostak! - krzyknęła, zrywając się na równe nogi. -Jeszcze nikt nie potraktował mnie z takim brakiem szacunku. Nie będę tego tolerować! - Siadaj - rzucił krótko. Skrzyżowała ramiona na piersi. - N i e . Zrobił krok w jej stronę. - Jeśli nie usiądziesz, z przyjemnością cię nakłonię, żebyś jednak to zrobiła, Vixen. Zmroziła go wzrokiem, ale posłusznie opadła na kanapę. - Jak sobie pan życzy, milordzie. - Dziękuję. Nie wiedział, od czego zacząć. Tak długo polegał tylko na sobie, że nie umiał dzielić się sekretami z drugą osobą. Poza tym nie miał pojęcia, ile może powiedzieć, żeby nie narażać żony. Spostrzegłszy jednak wyraz jej twarzy, doszedł do wniosku, że powinien jak najszybciej coś wymyślić. - Nie byłem z tobą całkiem szczery - zaczął wolno. - Nie zamierzam udawać zdziwienia. - Sięgnęła po pierwszą lepszą książkę. - Prawdę mówiąc, już mnie nie obchodzą twoje tajemnice. Sinclair zaczął spacerować od okna do drzwi i z powrotem. - Wróciłem do Londynu w innym celu niż przejęcie tytułu. - Tak. Napomknąłeś coś o szukaniu żony. - Ostentacyjnie kartkowała gruby tom. - Sama słyszałam. - Szukam człowieka, który zamordował mojego brata. Z trzaskiem zamknęła książkę. - Wiedziałam! - Tak, ale nie wyciągaj pochopnych wniosków. W jej fiołkowych oczach nadal malowała się podejrzliwość. - Dlaczego tak długo zwlekałeś z powrotem do Londynu, skoro chciałeś, żeby stało się zadość sprawiedliwości?