- Założę się, że zgadnę - burknęła pod nosem Flic.
Karolina przyjrzała się jeszcze raz pudełeczku, po czym odłożyła je z powrotem na łóżko. - Co tym razem zrobiłyśmy? - dopytywała się Imogen. Karo spojrzała na córki, które od pierwszej chwili po narodzinach darzyła tak wielką ślepą miłością. Choć serce ściskało jej się z bólu, wiedziała, że zawsze pozostanie wobec nich lojalna. Powiedziała im o oskarżeniu Matthew. - Widzisz? - Imogen podeszła sztywno do okna i utkwiła wzrok we wrzosowisku. - Widzisz teraz, co my z nim mamy? 99 - Więc co wylewałaś do muszli? - Nic! - Imogen odwróciła się twarzą do matki. - Niczego nie wylewałam do kibla. Nie miałam w ręku żadnej butelki. Bo i po co? - No właśnie - zawtórowała jej Flic. - Dlaczego Matthew miałby coś takiego wymyślać? - spytała bezradnie Karolina. - Przecież to takie... takie... - Dziecinne? - podpowiedziała jej Flic. - Głupie - zauważyła Imogen. - Przestań, Imo - zdenerwowała się Karolina. - Obie przestańcie! - Przykro nam, mamo - wybuchnęła Flic - ale obie mamy dość tych jego koszmarnych, beznadziejnych oskarżeń. - Aż się flaki przewracają - dodała Imogen. - Próbowałyśmy. Próbowałyśmy z całej siły, naprawdę. - On także - broniła męża Karolina. Imogen prychnęła z pogardą. - Przykro mi to mówić, mamo - oświadczyła Flic - ale chyba musisz coś z tym zrobić. Wydaje mi się, że Matthew ma jakieś problemy. - Najwyższy czas - poparła ją Imo. Kiedy Karolina wyszła z pokoju Imogen, zobaczyła, że Matthew czeka na nią u wylotu schodów. - Myślałam, że rozmawiasz z mamą? - zdziwiła się. - Postanowiła się zdrzemnąć. I co? Nabrała powietrza. Miała nadzieję odłożyć tę sprawę na później albo na jutro, a szczerze mówiąc - najlepiej na zawsze. Teraz to wykluczone. - Możemy pójść do naszego pokoju? Oglądając się wstecz, oboje uznali za przerażające, jak gwałtownie zjechali gdzieś znacznie poniżej zwykłego „gorzej", zupełnie jakby wpadli w poślizg... - Powiedziałeś - zaczęła Karo - że twoim zdaniem Imo ma problemy. - Bo ma. Stali naprzeciwko siebie pośrodku pokoju, oboje spięci, bardziej przypominający przeciwników niż kochanków. Nawet ich ciała swym szczególnym językiem wyrażały dążenie do konfrontacji. - Powiedziałeś, że powinna zobaczyć się z psychiatrą. - Albo psychologiem czy konsultantem... - Może z Zuzanną albo kimś podobnym? 100 - To już nie moja sprawa. Aż do tej pory Karolina nie zdawała sobie sprawy, jak bardzo zezłościł ją samą sugestią, że jej córka może być umysłowo chora. Wykluczyła też możliwość, że Matthew mógł sam wymyślić bajeczkę,