cały zapał do walki opuściły ją nagle, a ręce zwisły
bezwładnie po bokach. Tony Patston, który wypuszczony za kaucją po swym sobotnim wyznaniu, dreptał od tej pory w miejscu i niemal nie mógł oddychać, a cóż dopiero podejmować jakieś działania, nie patrzył już w przestrzeń za plecami teściowej. Patrzył na Keenana. Na Keenana, który wystąpił naprzód i zaczął do niego mówić: - Anthony Patston... Sandra słyszała wprawdzie niski, monotonny głos inspektora, ale jeśli słyszała słowa, skierowane do jej zięcia, którego twarz z czerwonej zrobiła się nagle blada jak ściana, to i tak nie była w stanie pojąć ich sensu. Przez cały czas słyszała tylko przeraźliwe krzyki jedynego dziecka zamordowanej córki. Pomyślała, że będą rozbrzmiewać w jej uszach do końca życia. przypadek nr 6/220770 PIPER-WADE E. analiza/ocena zawieszono X akcja rozwiązano 77 Trasa Lizzie rozpoczęła się o piątej rano w czwartek. Najpierw zjawiła się Susan z zaczerwienionymi oczami, żeby zawieźć ją z Marlow do Oksfordu na pierwszy tego dnia radiowy wywiad, potem miało być podpisywanie książek w Waterstones i lunch z „Oxford Mail". Stamtąd do Cheltenham do „Gloucester Echo" i samo Gloucester z kolejnym wywiadem radiowym. Następnie jeszcze dwie sesje podpisywania, przejazd do Bristolu na drinki z „Western Daily Press" i kolacja z „Evening Post" w hotelu Marriott, gdzie przewidziano nocleg. Rano wczesna pobudka i występ w telewizji śniadaniowej. W piątek po szóstej trzydzieści, wymęczona, ale w poczuciu miłego odprężenia, jakie zawsze dawał jej ten hotel, Iizzie weszła do Savoyu i skierowała się po schodach do American Bar, gdzie przy narożnym stoliku czekał na nią Robin Allbeury. - Wyglądasz na zmęczoną. - Pocałował ją w policzek i podsunął fotel. - Oczywiście ślicznie, ale jednak... I pewnie jesteś głodna? - spytał, siadając także. - Głodna - tak - przyznała Lizzie. - Śliczna - zdecydowanie nie. - Wybacz, ale się z tobą nie zgodzę. - Obserwował, jak siada i rozgląda się wokoło. - Trochę skołowana, co? Co powiesz na kieliszek czegoś tutaj, a potem poszlibyśmy gdzieś indziej na spokojną kolację? - Dostrzegł wahanie na jej twarzy. - Gdzieś, gdzie mogłabyś po prostu paść i nie musiałabyś uważać na każde