- Ta cudowna rzecz nazywa się pocałunkiem... I można ją robić zawsze, jeśli chce się komuś okazać, jak bardzo ten
ktoś jest nam bliski. Bo to najpiękniejszy sposób sprawienia komuś przyjemności. - Więc będę mógł cię tak codziennie rano witać a wieczorem żegnać przed zaśnięciem? - A nie będziesz miał ochoty na tę przyjemność także między powitaniem a pożegnaniem? - ciepło odpowiedziała przekornym pytaniem. Mały Książę zamyślił się. Róża miała rację. Jeśli chce się komuś okazać, że jest nam bliski, to okazuje mu się to jak najczęściej. Tak, jak dobrze widzi się tylko sercem, tak czasem więcej można powiedzieć pocałunkiem niż słowami... Któregoś dnia Mały Książę spytał Różę: - Skąd tak naprawdę wzięłaś się na mojej planecie? Dotychczas nigdy nie było tutaj róż. Początkowo sądziłem, że jesteś nową odmianą baobabu. Zjawiłaś się tak tajemniczo... - Skąd się wzięłam? - odparła Róża powoli, jakby z wahaniem. - To trudne pytanie. Nie mogę odpowiedzieć, że wiem skąd się wzięłam, ale mogę ci powiedzieć, jak czuję. Bo czuję, że wzięłam się z twojej tęsknoty za mną. To ty mnie stworzyłeś, choć zapewne świadomie wcale tak o mnie nie myślałeś. Zresztą, ze mną było podobnie, bo ja też tęskniłam za kimś takim jak ty. Za tobą... - Nie rozumiem - odparł Mały Książę. On naprawdę nie był pewien, czy rozumie Różę. Przeczuwał jednak, że Róża chce mu przekazać coś wyjątkowo ważnego. - Nie zauważyłeś, że im dłużej jesteśmy razem, to nie tylko jesteśmy sobie bliżsi, ale też każde z nas, dzięki drugiemu, lepiej rozumie samego siebie? Mały Książę milczał przez chwilę i rozmyślał. - Masz rację - zgodził się po zastanowieniu. - Dzięki tobie rzeczywiście wiem więcej o sobie samym. I tym bardziej siebie lubię... - Ze mną jest podobnie - Róża weszła mu w słowo. - I dlatego im dłużej jesteśmy ze sobą, tym łatwiej mogę wędrować w głąb siebie... - W głąb siebie? - spytał Mały Książę. - Ty możesz wędrować z planety na planetę, ja zaś umiem wędrować inaczej. Widziałeś kiedyś opadającą świtem mgłę i wschodzące słońce, które rozświetla i stopniowo odsłania krajobraz?... - Teraz już rozumiem. To, że się przebywa w jednym miejscu, nie oznacza wcale, że nie można się przemieszczać inaczej. Stanie w miejscu nie musi oznaczać, że się jest czymkolwiek ograniczonym... Nawiązując do obrazu poranka, o którym mówiła przed chwilą Róża, Mały Książę spytał: - Czy ta mgła już całkiem opadła, a słońce wzeszło dostatecznie wysoko? Róża odrzekła z ciepłym uśmiechem: - Chyba jeszcze nie, bo wciąż odkrywam coś nowego... - Ale już wiesz, jak to się stało, że zjawiłaś się na mojej planecie -Mały Książę bardziej stwierdził niż zapytał. - Tak, teraz już chyba wiem... - Teraz? - nie zrozumiał znowu Mały Książę. - Teraz, to znaczy po tym jak zadałeś mi swoje pytanie. Gdybyś go nie zadał, nie wędrowałabym w głąb siebie, aby się tego dowiedzieć. Róża na chwilę zamilkła i rozmyślała. Mały Książę pojął, że to, co Róża opowie, będzie czymś nowym i niezwykłym również dla niej. Po raz pierwszy bowiem opowie to także sobie samej. W myślach przeprosił Różę za to, co kiedyś o niej sądził, gdy zastanawiał się nad jej istnieniem na swojej planecie. Wymagała uwagi i pracy, sama zaś... Zrozumiał, że prawda jest inna. Czymś szczególnym w Róży jest to, że jest taka, jaka jest, że wymaga pracy oraz uwagi i wynagradza to swoim niezwykłym pięknem. Nie mógł się doczekać poznania tajemnicy jej zjawienia się na swojej planecie. Ich wspólnej tajemnicy, którą razem będą odkrywać. - Jestem kwiatem - zaczęła swoją opowieść Róża. - Ale jestem nie tylko kwiatem. Chodzi o to, że mogę być nie tylko kwiatem... Mały Książę znowu był zdumiony. - Bycie kwiatem jest dla mnie czymś, czym muszę być, ale mogę być czymś więcej. Mogę być wszystkim, nie przestając być dla ciebie kwiatem... - Moim najpiękniejszym kwiatem - usłyszała słowa Małego Księcia. - Ty dla mnie tez... Mały Książę oczekiwał na dalszy ciąg opowieści. Nie ponaglał jednak Róży. Uznał, że będzie lepiej, gdy Róża sama podejmie przerwany wątek. Zastanawiał się, co mogą oznaczać słowa, że Róża jest nie tylko kwiatem i że może być wszystkim. Czyżby to oznaczało, że Róża może być też wulkanem? Albo baobabem?...