Nikos. - Często urządzaliśmy sobie zawody.
- Mnie się to nigdy nie udaje - mruknęła Carrie. Zdała sobie sprawę, że także po raz pierwszy Nik podzielił się z nią osobistym wspomnieniem o Leoniodasie. Wszystkie te nowości odrobinę ją niepokoiły. - Myśmy dużo ćwiczyli - Nikos się uśmiechnął. - Każdy z nas chciał być najlepszy. - Tutaj? - spytała Carrie. Pamiętała, że Leonidas nie chciał, żeby Danny był wychowywany tak samo jak jego ojciec. - W tej zatoce? - Nie, ale tamta wyglądała podobnie. Leżała na kontynencie, w posiadłości rodziców. Tę willę kupiłem dopiero kilka lat temu. Przyjeżdżam tu, kiedy chcę mieć trochę spokoju od zgiełku wielkiego miasta. Carrie pomyślała, czy to aby nie jest dobra okazja, żeby go zapytać o coś, co ją nurtowało od samego początku. Trochę się obawiała reakcji Nika, ale mimo wszystko postanowiła zaryzykować. - Jak to się stało, że dopiero niedawno dowiedziałeś się o istnieniu Danny'ego? - spytała. R S Nikos się zatrzymał i popatrzył na Carrie. - Straciłem kontakt z Leonidasem - powiedział zasmucony. - Nie miałem pojęcia, że się ożenił, i nie przyszło mi do głowy, że mógłby mieć dziecko. - Ale twój ojciec wiedział. Przyjechał na pogrzeb, żeby mi powiedzieć, że nie chce znać Danny'ego, więc musiał o nim wiedzieć. - Nie powiedział mi o tym. Powiedział tylko, że Leonidas nie żyje i to też dopiero kilka tygodni po pogrzebie. - Nie rozumiem, czemu nie wspomniał ci o Dannym - mruknęła. Natychmiast jednak zrozumiała, że ktoś taki jak Cosmo Kristallis musiał mieć ważny powód. Zapewne się bał, że jego młodszy syn zechce uznać bratanka za członka rodziny. - Mój ojciec nie był łatwym człowiekiem - stwierdził posępnie Nikos. Czekała, żeby powiedział coś więcej. Chciała wiedzieć, jak doszło do tego, że rodzeni bracia przestali ze sobą rozmawiać, a ich ojciec nie chciał uznać rodzonego wnuka, ale Nikos uparcie milczał. - Z moim tatą też trudno się porozumieć - odezwała się Carrie. Miała nadzieję, że jeśli ona opowie coś o swoim dzieciństwie, to być może Nikos też się przed nią otworzy. - Zawsze brał sobie taką pracę, żeby być jak najdalej od domu. Jako inżynier okrętowy nie miał z tym żadnego problemu. Ciotka z wujkiem twierdzili, że gdyby tylko chciał, mógłby pracować bliżej. Nazywali go pracoholikiem i twierdzili, że bardziej kocha pracę niż własną córkę. Nie bardzo R S chcieli mnie brać do siebie, ale nie potrafili odmówić i chętnie przyjmowali czeki, które tata przysyłał na poczet mojego wychowania. Czułam się, jakby opiekowali