Ściągnęła brwi. Nie była pewna, czy jest z tego zadowolona.
Paul niemal zniszczył jej wiarę w siebie. Złożyła ofertę pracy w „Pani domu", żeby uciec jak najdalej od niego. Czy naprawdę chciała teraz znowu narażać się na coś podobnego? Przecież nie ma wątpliwości, że wygląd ma dla Richarda duże znaczenie. Jego... i jej wygląd. A właśnie tego rodzaju ocen chciała unikać. Westchnęła. Weszła do biblioteki i zapaliła światło. Miłe miejsce. Wzdłuż ścian ciągnęły się półki wypełnione książkami. Koło kominka stały naprzeciwko siebie dwie sofy, a z boku duże biurko. W najodleglejszym kącie dostrzegła zbroję. Wyczuła zapach tytoniowego dymu. Przeszył ją dreszcz paniki, ale zaraz zrozumiała, że to dym z fajki leżącej na kryształowej popielniczce. Rozejrzała się dookoła. Spojrzała w stronę drzwi. - Blackthorne? Myśl o tym, że mogłaby go zobaczyć, przestraszyła ją, a jed-nocześnie podekscytowała. Nie usłyszała żadnej odpowiedzi. Wzięła fajkę do ręki. Dotknęła główki. Była ledwie ciepła. Odłożyła ją z powrotem. Ciekawe, czy Richard nosi też tweedową marynarkę ze skórzanymi łatami na łokciach? Powiodła wzrokiem dookoła. Próbowała go sobie tutaj wyobrazić. Czy czuł się dobrze w otoczeniu książek? Czy one właśnie stały się jego jedynymi, poza Deweyem, kompanami? Ogarnęła ją fala współczucia, ale starała się z nią walczyć. Podeszła do półek. Przesunęła palcem po grzbietach, wyciągnęła jedną książkę, zajrzała na stronę tytułową, po czym odłożyła ją z powrotem. Przeszła do biurka, opadła na skórzany fotel i podciągnęła nogi. Czy czytał tutaj każdej nocy? Czy ukradła mu tę wolność samą swoją obecnością w domu? Czy nigdy nie dołączy do niej i do Kelly? Laura znała się na dzieciach. Jego córka nie pogodzi się z takim stanem rzeczy. Z przerażeniem myślała o chwili, gdy Kelly poprosi, żeby ją zaprowadzić do tatusia. On może być odludkiem, ale nie należy oczekiwać od tej małej dziewczynki, że to zrozumie. Laura obiecała sobie w duchu, że nie wyjedzie z tego zamku, póki nie będzie pewna, że Richard ułoży sobie jakoś kontakty z córką. Zamarła, gdy jej wzrok padł na stojące na biurku zdjęcia. Opuściła nogi na ziemię i wychyliła się do przodu, żeby je obejrzeć. Wzięła do ręki fotografię ślubną. - A niech mnie! - wyszeptała, opadając z powrotem na fo tel. To był Richard, przed wypadkiem. - Wspaniały. Jego żona była śliczna jak z obrazka, ale to on dominował na zdjęciu. Czarne włosy opadały mu na czoło; niebieskie oczy, takie jak Kelly, śmiały się do fotografa. Rysy miał jak wyrzeźbione. Nie był po prostu przystojny, był powalający. Serce jej podskoczyło w piersi na samą myśl o tym, że podoba się takiemu mężczyźnie. Po drugiej stronie biblioteki skryty w cieniu Richard potarł usta. Wyszeptane miękko słowa rozdzierały jego duszę. Przesunął spojrzenie na jej gołe nogi, które przerzuciła przez poręcze fotela. Miała na sobie czarny podkoszulek z okrągłym wycięciem pod szyją i chyba nic więcej pod spodem. Dzieliło ich zaledwie kilka metrów, ale równie dobrze mogłoby to być kilka kilometrów. Gdyby zobaczyła jego twarz, zrozumiałaby, że mężczyzna z fotografii zmarł cztery lata temu.