- Lex, cieszę się, że tu jesteś. Bardzo mi się przyda twoja pomoc.
- Ale? - Ostatnio zawsze było jakieś „ale”. - Muszę teraz myśleć o Akademii... - Rozumiem. - Łzy popłynęły jej po policzkach. Rzeczywiście nie miała teraz gdzie się podziać. - Pozwól mi dokończyć, głuptasie. Jesteśmy instytucją edukacyjną, a nie schroniskiem dla chorych z miłości uciekinierek. Muszę być pewna, że zamierzasz tu zostać. - Nie jestem chora z miłości! - obruszyła się przyjaciółka, wycierając oczy. - Oznajmiłam mu, że wyjeżdżam. Zgodził się, i oto jestem. Emma patrzyła na nią przez dłuższą chwilę. - Na pewno? Alexandra miała wielką ochotę tupnąć nogą, ale zadowoliła się skrzyżowaniem rąk na piersi. - Oczywiście, że tak. Nie spuszczając z niej ciemnozielonych oczu, dyrektorka otworzyła górną szufladę biurka. - Może się zastanawiasz, dlaczego nie jestem zdziwiona twoim spóźnieniem. - Przesunęła po blacie kopertę w jej stronę. - Dostałam go przedwczoraj. Alexandra przeszła przez pokój i wzięła do ręki otwarty list. Od razu rozpoznała pieczęć. - Napisał do ciebie? - spytała podejrzliwie. - Wspomniał, że poinformuje pannę Grenville, ale nie sądziła, że naprawdę to zrobi. W czasie tamtej rozmowy co innego zaprzątało im myśli. - Musiałam przeczytać go dwa razy, zanim uwierzyłam, że autorem jest earl Kilcairn Abbey. Znam jego reputację. Alexandrą wstrząsnął dreszcz. - „Panno Grenville” - zaczęła czytać na głos. - „Jak zapewne pani się orientuje, Alexandra Gallant była ostatnio zatrudniona w moim domu. Wiem, że teraz przyjęła stanowisko w Akademii, i nie mam prawa kwestionować pani wyboru, ale jestem przeciwny jej wyjazdowi.” - Odebrał staranne wykształcenie, prawda? - skomentowała Emma, gdy przyjaciółka umilkła, żeby zaczerpnąć oddechu. - Tak. To najbardziej żądny wiedzy człowiek, jakiego w życiu spotkałam. - Nagle uświadomiła sobie, że jej słowa brzmią jak komplement. Odchrząknęła zmieszana. - „Jak pani zauważyła, przekonałem pannę Gallant, żeby została w Londynie jeszcze przez kilka dni.” - Pokręciła głową. - Ciekawe określenie. „Żywię nadzieję, że postanowi zostać w Londynie na stałe...” - Nie sądzę, żeby chodziło mu o stały pobyt w piwnicy - wtrąciła Emma. Alexandra spiorunowała ją wzrokiem. - „Panna Gallant lub ja będziemy panią dalej informować.” - Nie wydaje się, żeby zamierzał cię skrzywdzić. - Może, ale sama widzisz, jaki jest arogancki. - Hm. Przeczytaj do końca. - „Panno Grenville, Alexandra wspominała o pani jako o najbliższej osobie. Szczerze pani zazdroszczę i mam nadzieję, że niebawem się spotkamy. Przyjaciele Alexandry są wyjątkowi, natomiast wrogom brakuje inteligencji, poczucia humoru, wrażliwości i innych cech, które tak bardzo w niej podziwiam. Nie mogę się doczekać, żeby panią poznać. Lucien Balfour, lord Kilcairn.” Usiadła powoli. - Och! - wyszeptała. - Musiał go wysłać dawno temu. - Zdaje się, że podbiłaś serce łajdaka, moja droga. Alexandra potrząsnęła głową i jeszcze raz przeczytała ostatnie zdania. - Nie. On po prostu jest czarujący. - Ale po co earl Kilcairn Abbey miałby akurat mnie czarować? - Cóż, pewnie napisał list przed tym głupim przyjęciem. Wiem, że teraz czuje co